Są takie dni, że nic się nie dzieje. Są też takie, kiedy dzieje się aż za dużo. Wczorajszy dzień zdecydowanie należał do tej drugiej kategorii. To, że przyjedzie Erset z Elianem, wiadomo było od dawna. Nie sposób jednak przewidzieć było tego, że zbiegnie się to z laniem ostatniej warstwy asfaltu na drodze do Jarkowa…
Spowodowało to, że przez cały dzień wjazdu do Jarkowa nie było, a podróż spod Warszawy nieodwoływalna, zwłaszcza, że tą samą przyczepą podróżował Carlos do Boboszowa. Pozostało więc wyładować Erseta (konia) i Eliana (charta) na pierwszym zjeździe w Jeleniowie i podreptać piechotką. O ile koń nie miał problemu, to pies stwierdził, że on wraca, co ze względu na jego rozmiary nie było wcale śmieszne… Mimo to wszystko przebiegło nad wyraz sprawnie:
Ale to oczywiście nie wszystko 🙂 Dokładnie ten sam dzień obrały sobie na klucie kurczaczki. Zostawiliśmy 4 jajka i wykluły się wszystkie. Ojcem jednego na pewno jest Ringo – ma pięć palców i puchowe bokobrody, jak przystało na rasę Faverolle.
Niniejszym witamy zatem w Stokrotce Erseta, Eliana i kurczaczki 🙂