Doba sylwestrowo-noworoczna okazała się być tym razem wyjątkowo wypełniona zajęciami. Rozpoczęliśmy od pieczenia bezglutenowego wegańskiego ciasta noworocznego, które Dudek ozdobiła wymownym wizerunkiem kota…
… aby następnie płynnie przejść do pieczenia 6 pizz (w tym jednej bezglutenowej dla Ali!) z kozim serem, które w zasadzie do południa dnia następnego zniknęły bez śladu (co prawda było nas trochę…), wspomagane winem, śpiewem, grą w Mascarade i innymi rzeczami, które wypełniły nam wieczór. Pierwszą północ spędziliśmy krojąc kocie ciasto, drugą – stojąc bosymi nogami w jarkowskim strumyku.
Rankiem (który wypadł koło 12…) udaliśmy się nad lewiński zalew morsować z Alą i Krzysiem…
… a zaraz potem na spacer z końmi:
Po dojedzeniu gdzieś w przelocie resztek pizzy spotkaliśmy się powtórnie o zmierzchu przy kominku na granie, śpiewanie i jedzenie proziaków na tymże kominku przyrządzonych:
A potem trzeba było odespać…
Dziękujemy wszystkim za dobrą zabawę i przemiłe towarzystwo!