Były sobie myszki trzy

Znów remont, ale o tym przy innej okazji. Jak to z remontami bywa, przyszło rozebrać ściankę z płyt g-k. Wiadomo, w środku stelaż, wełna mineralna i… gniazdo myszy. Trzy jeszcze ślepe małe myszki; matka gdzieś uciekła przerażona dokonującym się armageddonem. W obliczu niemożliwości znalezienia matki zastępczej zostały nimi Weronika i Ginger.

Internety oszacowały wiek maleństw na ok. 10-11 dni; czym tu karmić? Opinie są różne: od “tylko specjalne preparaty mlekozastępcze!!!!” do “przeżyją na wszystkim”. Postanowiliśmy posłuchać tej drugiej, z racji dostępności koziego mleka a niedostępności mysich preparatów mlekozastępczych. A więc co 2-3 godziny pędzelki/strzykawki i karmienie… na początku było sporo problemów, ale myszki szybko ogarnęły, jak się to robi…

Jak już się ogarnęły i szanse, że przeżyją, przekroczyły 50%, zostały ochrzczone: Nasadka, Środek i Końcówka, bo tak zaznaczyliśmy im ogony markerem akrylowym, żeby się nie pomyliły przy karmieniu…

Trzeciego dnia zaczęły otwierać oczka:

I już kolejnego dnia zabrały się powoli za stały pokarm: płatki owsiane, kawałki jabłka i marchewki.

Można było odetchnąć z ulgą i zacząć karmić rzadziej; myszki z dnia na dzień robiły się bardziej dorosłe i samodzielne…

Teraz myszki mieszkają w dużym, 200l akwarium i czekają na wypuszczenie – prawdopodobnie w Wigilię.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *