W minionym tygodniu odwiedzili nas znajomi z Krakowa – Weronika, Magda i Stefan. Było nas dużo, a więc i dużo się działo.
Zaczęliśmy od kameralnych warsztatów z koszenia, z których praktycznie od razu wyewoluował pomysł… nakręcenia filmiku, ale o tym będzie następnym razem 🙂
Co działo się w międzyczasie?
Zrobiliśmy masową produkcję tempehu – wcześniej wypróbowana koncepcja zawijania soi w liście sprawdziła się idealnie, a że odpowiednie liście istnieją jedynie latem, postanowiliśmy wygenerować zapas do zamrożenia. O tym jak się w to “bawi”, czyli co i jak po kolej już kiedyś było, zatem poniżej tylko zdjęcia:
W przerwach na tarasie łupanie orzechów włoskich, obejmujące również odpędzanie się od co ciekawszych i głodniejszych kur:
Innego dnia odpaliliśmy gliniany piec chlebowy i atrakcją było pieczenie pizzerinek. Najpierw zagniecenie ciasta (i pozostawienie go w szklarni do wyrośnięcia), następnie robienie placków i nakładanie składników. A potem już do uprzednio (długo) nagrzewanego pieca.
Większość naszych zajęć i zabaw była przepełniona śpiewami:
Ponad to korzystając z okazji, że Żywiec wszędzie się kręcił, żebrząc o jedzenie – zostały mu przycięte racice:
Byliśmy też na jagodach, z których zostało upieczone ciasto – niestety znikło za szybko, żeby zrobić zdjęcie 🙂