W końcu… Po paru zimach, podczas których śnieg występował w ilości homeopatycznej, straciliśmy już prawie nadzieję, że kiedykolwiek go jeszcze w większych ilościach ujrzymy. A jednak!
Zaczęło się całkiem niewinnie… Mrozem i szronem w Sylwestra:
A potem… A potem, jak to już gdzieś zostało napisane, śnieg padał i padał aż napadał:
W międzyczasie każdego ranka zmagaliśmy się z syzyfowym zajęciem odśnieżania parkingu…
a wieczorem… wojna na śnieżki:
Konie nie wyglądały na niezadowolone, wręcz przeciwnie, śnieg przywrócił im chęć do życia i zabawy 🙂
I jak mówią wszystkie prognozy (a w każdym razie te, które nam się podobają) na razie ma być tak: