Gryka powróciła – wyschniętą zwieźliśmy z pomocą Jarka do stajni.
Wypełniała cały boks po brzegi – a najbardziej demotywujące było to, że po kilku dniach młócenia stan ten wcale się nie zmieniał.
Skuteczność młócenia wzrastała wykładniczo dzięki zdobytemu doświadczeniu, postępowi technologicznemu w postaci cepów oraz rosnącej chęci “by mieć już to z głowy”.
Z dedykacją dla babci:
Odwiewaliśmy starą wialnią odzyskaną od sąsiada. Rozłożona na części, po drobnych naprawach, zaimpregnowaniu olejem i złożeniu sprawdziła się doskonale.
Kuba Ty sobie z babci nie żartuj, bo ona się o Ciebie bardzo martwi. Jak to babcia 🙂
ps. pozdrowienia dla ekipy blogu Stokrotkowego Rancha od wiernych, cichych wielbicieli – Agnieszki i Karola.