Spóźniony gwiazdkowy prezent

Pomysł na stworzenie zegara sięga jesieni zeszłego roku, kiedy to przedzierałam się przez wiele innych kiczowatych (moich własnych, rzecz jasna) pomysłów na stokrotkowy prezent.

Wybór padł na praktyczność, która w ferworze walki została zastąpiona fajnością – zaraz się przekonacie, w czym tkwi szkopuł.

Niestety – zmiana koloru farbami olejnymi spowodowała, że dokończenie go na czas stało się niemożliwe. I tak to zegar dojrzewał do wakacji.

Praktyczność. To nie mógł być zwykły zegar – i wcale nie chodzi o to, że jest dwudziestoczterogodzinny, co powoduje, że czytanie go jest dla nas na razie nieco kłopotliwe (godzinowa wskazówka sobie, a minutowa sobie). Musiał być fajny.

Fajność. Nic dodać, nic ująć:

Pół roku później.
Pół roku później.

Jeszcze tylko mechanizm.
Jeszcze tylko cyfry i mechanizm…
Iiii zawisł.
…iii zawisł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *