Myśl dojrzewała długo i powoli. W trakcie jak dojrzewała, wiele dyń, kalarep, brokułów zginęło w żarłocznych paszczach pomrowów. A ponieważ Bill Mollison powiedział kiedyś “nie masz problemu ze ślimakami, masz po prostu za mało kaczek”, kaczki w końcu nadejść musiały…
Początki giną w pomroce dziejów… Trzeba by się cofnąć głęboko w przeszłość, prawdopodobnie aż tutaj, kiedy to powstały zręby tego, co w ostatnich dniach stało się stawem:
Jak widać w budowie wspierał nas przybyły z odsieczą Nieustraszony Jack. Oprócz wsparcia budowlanego przywiózł również zaopatrzenie, dzięki czemu nie pomarliśmy z głodu (a makaron jeść będziemy do końca życia…).
Jak wszystko było gotowe, pozostała kwestia teleportacji kaczek. Hera (kaczka) i LSD (kaczor) rasy biegus indyjski przyjechały wraz z Adą późnym sobotnim wieczorem z dalekiej Złotoryi. A następnego dnia rano rozpoczęły zwiedzanie swojej nowej siedziby:
Hasz i Koka dojadą w przyszłym tygodniu, transportem z Jarocina 😉
Ale słodkie kaczuszki. Heh ich imiona jak najbardziej na czasie 😛 I co jak idzie wyczyszczanie podwórka ze ślimaków? Jakieś wieści?