Sobota powitała nas prawdziwie zimową temperaturą: -18°C. Sprzątanie zamarzniętych (tudzież przymarzniętych do kamieni) kup metodą kilofowo/szuflową™ przerwało nam odkrycie, że pięknie oszronione konie włamały się do środka padoku i bezczeszczą pozostawione tam w zapasie siano.
Po dokonaniu niezbędnych napraw i przekonaniu towarzystwa, że jednak nie powinny być tam gdzie są, udaliśmy się na zasłużone śniadanie, a następnie prawdziwie zimowy spacer.
Niektórzy wrócili z niego bardzo zmęczeni:
[potem nastąpiły jakieś koniowe działania na ujeżdżalni, ale to powinna Ada opisać, ja nie mogę robić wszystkiego]
Wieczór upłynął pod znakiem urodzinowej szarlotki Ady. Ponieważ wzbogaciliśmy się o młynek postanawiając tym samym nie kupować mąki, należało przemielić odpowiednią ilość jarkowskiej pszenicy, co uczyniliśmy systemem zmianowym – podpis pod zdjęciem “oszczędnie gospodaruje prawdą”, Ania dotarła później. Kruche ciasto z pełnoziarnistej mąki ma ciekawy kolor, ciężko ocenić potem wizualnie czy się zaczęło rumienić…
W każdym razie do wstawienia w nie świeczki a następnie skonsumowania nadawało się całkiem nieźle. Dzięki dużemu mrozowi udało się też bez większych przeszkód otworzyć i skonsumować trzy ostatnie butelki cydru.
Zimę uważam za oficjalnie rozpoczętą 🙂
Holender nie załapałam się na cydr 😛 mam nadzieję że do mojej “sesji” (a raczej 3 tyg. ferii) zostanie chociaż jedna butelka wina porzeczkowego 😛
Sto lat Ada! (nie w kamieniołomach :P)
Sto lat z jednym mężczyzną;)
Szkoda że nie dotarłam, ale przy najbliższej okazji sobie odbiję.
Czemu z jednym? Bez sensu…
Ale dziękuję ;).